Sezon Motocyklowych Mistrzostw Świata powoli dobiega końca. Kiedy wydawało się, że najpiękniejsza walka będzie się toczyła w klasach Moto2 (walka Scotta Reddinga z zawodnikami Tuenti HP 40 – Polem Espargaro i Esteve Rabatem) oraz Moto3 (rywalizacja Luisa Saloma, Alexa Rinsa i Mavericka Vinalesa), nadeszło Grand Prix Australii, które zmieniło sytuację w MotoGP.
Z pewnością osoby interesujące się klasą królewską widziały, lub przynajmniej słyszały, o oryginalności wyścigu na Phillip Island. Najpierw firma Bridgestone ogłosiła, że opony, których używają zawodnicy nie wytrzymają nowego asfaltu na Wyspie Filipa i zdecydowano, że zostanie wprowadzony obowiązkowy pit-stop na zmianę motocykli. Później nadszedł wyścig, który wygrał Jorge Lorenzo, a lider klasyfikacji generalnej Marc Marquez zjechał z toru ukarany czarną flagą za przejechanie na starych oponach dziesięciu pełnych okrążeń. MM93 na zmianę zdecydował się okrążenie za późno. I tak jego gigantyczna przewaga nad Lorenzo zmalała do 18 punktów.
Mój hero, a zarazem lider klasyfikacji generalnej MotoGP – Marc Marquez
W Moto2 prowadził, do czasu Grand Prix Australii, Scott Redding. Niestety, Brytyjczyk upadł podczas kwalifikacji do niedzielnego wyścigu i zmagania o wygraną oglądał w szpitalu. Sytuacje skrzętnie wykorzystał Pol Espargaro, który zgarnął komplet punktów za zwycięstwo i wskoczył na pozycję lidera klasyfikacji generalnej. Spory błąd popełnił jego kolega z zespołu, Esteve Rabat, który wyjechał poza tor i stracił kilka pozycji. Na mecie „Tito” był dopiero ósmy, co z pewnością go nie satysfakcjonuje. Jeździec Tuenti HP 40 zwyciężył tydzień wcześniej wyścig o Grand Prix Malezji na torze Sepang i liczył na kolejny triumf, który pomógłby mu w pogoni za Reddingiem i Espargaro.
Najciekawszą klasą, jeśli chodzi o ilość mijanek, jest z pewnością Moto3. Gromadzi ona całe stadko talentów, które rywalizują od początku do końca każdego wyścigu. Kolejność zmienia się jak w kalejdoskopie. Na Phillip Island minimalnie triumfował Alex Rins, przed Vinalesem i Salomem. Czołowa trójka całych mistrzostw trzyma się więc niezwykle blisko siebie, a do końca sezonu pozostały jedynie dwa wyścigi. W tej chwili prowadzący Salom ma jedynie 5 punktów przewagi nad drugim Rinsem i 22 „oczka” nad trzecim Vinalesem.
Już kilka osób pytało mnie, z kim sympatyzuję, skoro jestem w stanie wstawać o 4:00, by obejrzeć wyścigi. Podzielę się więc na koniec tymi tajnymi informacjami ;-) Jak każdy mam swoich faworytów. W klasie królewskiej mocno wspieram duchowo Marca Marqueza, jako geniusza jazdy na jednośladzie. Ten chłopak ma bajeczną sylwetkę na motocyklu, a do tego jest niezwykle sympatyczny. Wzoruję się na nim i mam nadzieję, że zdobędzie upragnione mistrzostwo. I to głównie dzięki niemu wkręciłam się w pozostałe klasy. Oprócz Marqueza lubię Stefana Bradla. W Moto2 podoba mi się waleczność Pola Espargaro, a także podejście Esteve Rabata. Generalnie więc kibicuję zespołowi Tuenti HP 40, którego najbarwniejszą postacią jest zdecydowanie wiecznie upadający Axel Pons. Jeśli chodzi o najmniejsze motocykle, czyli Moto3, nie mam problemów z wyborem – ściskam kciuki za zespół Estrella Galicia 0,0, a więc Alexa Rinsa i Alexa Marqueza oraz jedyną kobietę w Motocyklowych Mistrzostwach Świata, Anę Carrasco z Team Calvo.