Archiwa tagu: motogirl

Człowiek bez pasji umiera

Parę godzin przed powstaniem tego wpisu pewna bardzo ważna dla mnie osoba wysłała mi grafikę z wymownym hasłem – „człowiek bez pasji umiera”. Najpierw zaśmiałam się szczerze do telefonu, bo w momencie otworzenia zdjęcia stałam przy kasie na stacji benzynowej, płacąc za paliwo do motocykla. Ironia losu. Później zaczęłam trochę na ten temat dumać i… Mam sporo wniosków.

Od dziecka nie robiłam tego co wszyscy. Mała Kasia miała w domu sporo modeli samochodzików, a jej szafkę zdobiły dumnie Yamaha R7, Kawasaki Ninja ZX6R i Honda CBR F4 (mam je zresztą do tej pory). W mojej rodzinie nikt nie jeździł na motocyklu i nie mam tu na myśli najbliższych – po prostu nikt, nawet szwagier córki mojego dalekiego wujka z Mazur. Po prostu nikt. Nikt nie wsadził mnie na motorynkę ani nie pokazywał palcem na ścigacz mówiąc „patrz jakie to super”. Wręcz przeciwnie. Moja rodzicielka od zawsze była przeciwna wszystkiemu, co mogłoby być dla jej dziecka niebezpieczne. Naturalna sprawa. Mimo to, motocykle interesowały mnie od zawsze. I nie udało się z tym wygrać.

Dla mnie to nie jest zwykła „pasja”, to styl życia. Coś co daje mi energię, motywuje do działania, relaksuje, uspokaja, wyładowuje, nakręca. W zasadzie mogłabym wymieniać bez końca. Nie ma sił na nic, trafia się zły dzień, nie chce się żyć? Po prostu wsiadam na motocykl. Sama jazda i wszystko wokół to coś czym żyje. W towarzystwie mogę milczeć, ale gdy ktoś zaczyna mówić o jednośladach odpalam się jak fajerwerki w sylwestra. Mój Facebook, Instagram i wszelakie social media są od góry do dołu wypełnione motoryzacją. Garaż to mój drugi pokój, w którym zmywam podłogę chyba częściej niż tam, gdzie śpię (żeby nie było, w pokoju mam czysto ;) ). Nawet kwestia wydatków… Pieniądze na motocykl wydaje niczym Carington, szastając na lewo i prawo, a później do końca miesiąca pije tylko wodę mineralną zamiast soku. I wcale nie jest mi z tym źle.

Suzuki GSXR 1000 K9 wheelie

Od początku przygody z motocyklami mówiono mi, że sobie nie poradzę. Najpierw zdałam prawko i wsiadłam na Yamahę XJ6 – to za mocny i za ciężki motocykl. Po wypadku planowałam zamianę na Yamahę R6… Kobieto, to się ciężko prowadzi, nie masz doświadczenia – zdurniałaś do reszty. Kawasaki ZX10R? Dziewczyno, na litra? Przecież to za wcześnie. Nie ogarniesz litra, daj sobie spokój. Czy ogarniam czy nie, zostawiam do oceny innym. Na pewno staram się poprawiać przy każdej możliwej okazji. A przy okazji sprawia mi to gigantyczną radość. I właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

Suzuki GSXR 1000 K9

Samo prowadzenie bloga czy też fanpage’a daje mi ogromnego kopa energii. I wcale nie chodzi tu o fame ani poklask. Jeśli komuś podoba się to co robię, to bardzo się cieszę. Ale czy czyta to pięć, pięćdziesiąt, pięćset czy pięć tysięcy osób… I tak będę to robić. To taki mój motocyklowy pamiętnik. I nadal uważam, że wciąż nie umiem jeździć na motocyklu. W samym Wrocławiu jest wiele osób, które robią to lepiej ode mnie. Każdego dnia się uczę i staram się spełniać swoje marzenia. Co chciałabym osiągnąć? Zarażać ludzi pasją. Pasją do czegokolwiek. To nie muszą być ścigacze, to nie musi być nic związanego z motoryzacją. Pasja daje ogromną siłę. Bo podstawa to umiejętność czerpania radości z życia. Nawet wtedy, kiedy nie jest ono tak wspaniałe jak filmowy „american dream”.