Analogii motocyklowo-życiowych ciąg dalszy. Wiecie jak jest – ilu ludzi, tyle sposobów na życie. Są jednak pewne „uniwersalne zasady”, które warto znać. Opowiem o jednej z nich.
Jeśli coś, co nazywasz pasją nie sprawia, że jesteś w stanie zerwać się o 4:00 rano żeby jechać na tor albo przejechać się przed pracą to nie, to nie jest pasja. To tylko hobby lub też jak kto woli „sposób spędzania czasu wolnego”, z naciskiem na czas wolny. Kiedy nie mam planu ani pomysłu co zrobić, wsiadam na motocykl.
Tak samo jak z relacjami międzyludzkimi. Dziewczyno, jeśli facet na myśl o Tobie nie ma dreszczy i nie pękają mu spodnie w kroku to dupa, a nie podjara. Jeśli ktoś spotyka się z Tobą tylko wtedy, kiedy mu to wybitnie pasuje, a nie jest w stanie poświęcić swojego czasu w innych sytuacjach, to ma Cię gdzieś. Albo ktoś się Tobą jara, albo zajmuje sobie Tobą czas. Odpuść sobie, inny będzie biegał i da Ci wszystko.
Oczywiście, z czasem wszystko „normalnieje”. Kierowca MotoGP nie będzie przeżywał bezsennej nocy na myśl o każdym nadchodzącym treningu. Ba, z czasem nawet każdy kolejny wyścig to będzie po prostu wyścig. Ale zabierzcie mu to, to będzie nocami wypłakiwał się w poduszkę, a zimą odznaczał krzyżykami, ile dni zostało do startu kolejnego sezonu. To jest moc.
Tak samo w życiu. Czujemy się przy kimś idealnie swobodnie, mówimy o wszystkim, zna nasze ciało na wylot, lata przy nas w stringach/bokserkach i układa w szufladzie gacie. Takie „phi”. A tak naprawdę to wielka magia. Możliwość bycia sobą, okazywania słabości, humorków, zmęczenia, zrezygnowania i gęby bez makijażu, to jest właśnie niesamowity przywilej. Zazwyczaj doceniamy to dopiero wtedy, kiedy zniknie i pozostajemy w świecie otoczeni ludźmi, przed którymi musimy odgrywać scenki na potrzeby „bycia fajnym”. A gdzie swoboda, luz, zaufanie? W tej szufladzie z gaciami?
Każdy chce być zajebisty, umówimy się. Ale najbardziej zajebista rzecz, jaka może się przytrafić to to, by ktoś uważał Cię za zajebistego właśnie takim jaki jesteś. Z tymi wahaniami nastrojów, problemami i rozterkami, które masz. I chciał przechodzić przez to z Tobą, a nie z Twoim wyimaginowanym ja. I tego każdemu z was życzę. Bo wtedy wszystko inne wokół jest łatwiejsze. Nawet jazda motocyklem, o rozwoju i zarabianiu kasy nie wspominając. Bo ze wszystkim walczy się razem, a wspólna motywacja potrafi zdziałać cuda – od zrzucenia X nadprogramowych kilogramów do rozkręcenia dobrze funkcjonującej firmy i egzotycznych wakacji co chwila.
A wiecie, co wielu osobom zniszczyło szansę na fajne życie? Strach. Wybranie bezpiecznej opcji, zamiast podjęcia ryzyka. Chcecie znać moje zdanie? Albo grubo, albo wcale. Albo ryzykuje i nie wychodzi, ale mam czyste sumienie i głowę, albo pół życia zadręczam się pytaniami, co by było gdyby. Nic dwa razy się nie zdarza, za miesiąc, rok czy dziesięć, każdy z nas będzie w innym miejscu. Chcę zmienić pracę, hyc. Chcę założyć firmę, hyc. Chcę komuś dać 1000% siebie, hyc. Nie wyjdzie, próbuję dalej. Za rok czy dziesięć będę się z tego śmiać.
Dlatego prosto: pełnym ogniem. Nie bawcie się w półśrodki, bo właśnie w tym czasie możecie stracić coś naprawdę wartościowego. Nasze życie jest wyjątkowo krótkie i wyjątkowo kruche. Może skończyć się w każdej chwili, w sekundę. Może zniknąć tak samo jak bliscy nam ludzie. Niektórzy po serii ciosów odwrócą się od nas, ze łzami w oczach odejdą i już nigdy nie wrócą, bo kiedy oni czekali, my byliśmy zajęci czymś zupełnie innym. A jeśli Ty, który to teraz czytasz, jesteś właśnie po tej drugiej stronie, to odejdź. Nie ma nic gorszego, jak czekanie i łudzenie się, że coś się zmieni. Jeśli go/ją kochasz, a ona ma Cię gdzieś, to nic nie zmienisz. Z szacunku do siebie idź swoją drogą.
I wracając do motocykli. Nie pójdziesz do przodu bez szukania swoich limitów. To jak w życiu – gdy wygra „bezpieczna opcja”, będzie stabilnie. Chujowo, ale stabilnie. Ryzyko może się opłacić albo nie. Ale warto je podjąć, bo nie żyjemy przecież po to, żeby żyć, a po to, żeby żyć fajnie. Droga na szczyt zawsze jest trudna i wyboista, ale warto ją przejść. Dlatego stawiajcie sobie cele i realizujcie je, a przynajmniej próbujcie realizować, a nie oszukujcie się, że już jesteście zajebiści. Szybki jest Rossi. Każdy z nas ma co robić przez najbliższe 10 000 sezonów, więc czas zebrać tyłek i działać. Pełnym ogniem!