Tak, tak, dobrze zrozumieliście tytuł. Zimą 2016/2017 miałam przyjemność przetestować przedziwne, oryginalne i nieco abstrakcyjne rozwiązanie, stosowane przez wiele lat przez zaprawionych w bojach wrocławskich uliczników. Jak wiadomo, zimą temperatury spadają do takich wartości, że nie sposób odpowiednio dogrzać opon – ani drogowych, ani tym bardziej sportowych typu Supercorsy czy Racetecki, których używam latem.
Postanowiłam więc spróbować tego nieco specyficznego rozwiązania i do swojej ex Hondy 954RR Fireblade wrzuciłam po październikowej glebie (na Dunlopach D212) wety. Nie wnikając zbyt głęboko w szczegóły – deszczówki charakteryzują się potężnym i rozbudowanym „systemem” odprowadzania wody oraz są bardzo miękkie, dzięki czemu w chłodniejsze dni lepiej „kleją” do zimnego asfaltu.
Na początku brakowało mi nieco zaufania, szczególnie do przodu na hamowaniach, ale szybko okazało się, że w okolicach 7-10 stopni Celsjusza, wet ma potężną przewagę nad niedogrzanymi oponami sportowymi, co z zasady wydaje się oczywiste. Widoczny rezultat? Po chwili jazdy, strzelając z klamki na drugim biegu w 954, byłam w stanie od razu podnieść motocykl do pionu na kole. Co dzieje się na zwykłych oponach? Dwa, trzy pierwsze strzały kończą się zazwyczaj zmieleniem opony, zanim osiągnie (na chwile) nieco wyższą temperaturę, która i tak w moment znów spada. Nawet dynamiczna jazda na dwóch kołach powoduje wychłodzenie gumy.
Co więcej, podczas lutowych pojeżdżawek, gdy na termometrach pojawiło się jakieś +7 stopni, wyjechałam na ulice z takimi gigantami jak na przykład nowa Yamaha R1M i… Okazało się, że nawet systemy nie były w stanie uratować „eMki”, która latała na prawo i lewo, podczas gdy stara, poczciwa Honda, jechała do przodu i szybko odchodziła ślizgającej się Yamasze. Nie muszę mówić, jaka przepaść jest między tymi dwoma motocyklami w normalnych warunkach.
Minusy? Przy niskich temperaturach wet nie znika aż tak szybko, ale jest to bardzo miękka opona. Gdy tylko wyjdzie słońce i zrobi się nieco ciepłej, albo, nie daj Boże, w sytuacji ocieplenia znajdziemy się na obwodnicy albo autostradzie, guma zniknie w moment. Można powiedzieć, że odpada płatami w każdą możliwą stronę. Nie bez przyczyny podczas wyścigów na przesychającym torze zawodnicy często szukają mokrych plam, żeby schłodzić deszczówki. Są one po prostu ekstremalnie miękkie i przegrzanie zabija je w moment.
Czy mogę polecić takie rozwiązanie? Nie ukrywam, że jest to pomysł dla hardcorowców. I jest niepoprawny politycznie. I polecanie go nie jest zgodne z prawami prawdziwych wyścigowców. Na pewno jazda na wetach w warunkach zimowych jest bezpieczniejsza, bo gwarantują one sporo więcej przyczepności. Jeśli ktoś jest na tyle odważny, żeby spróbować – można się pobawić. Na pewno jest to ciekawe doświadczenie :)