Rok temu o tej porze…

Maj. Wreszcie ciepły. Do tej pory pogoda nie rozpieszczała. Korzystając z aury wyszłam, to znaczy wykuśtykałam, na ogród. Popatrzyłam na zieleń wokół, wzięłam głęboki wdech świeżego wiosennego powietrza i nagle… Naszły mnie życiowe refleksje. Ale wbrew pozorom będzie w tym krótkim i dziwnym tekście też coś o motocyklach :)

Rehabilitacja trwa, nie jeżdżę, w zasadzie nawet nie do końca chodzę, więc nie da się ukryć, że pod tym względem maj 2016 był inny niż tegoroczny. Ale nie tylko to się zmieniło. Zmieniło się prawie wszystko. Ludzie się nie zmieniają? Bzdura. Ja się zmieniłam.

W maju 2016 wszystko było inne. Rozpoczęłam i jednocześnie skończyłam pisać pracę magisterską. Teraz powinnam pracować, a siedzę na L4 (siedzę… prawie dosłownie). Mentalnie byłam wtedy tak pozytywna jak dziś, a nawet mniej, z tą różnicą, że byłam też głupio naiwna i niedojrzała. Z za dużą i jednocześnie za małą wiarą w ludzi. Wydawało mi się, że mam plan na życie i dużo wiem. Trochę się wymądrzałam. Nie wiedziałam prawie nic. Wyglądałam też zupełnie inaczej, bo dziś wiele osób mówi, że mnie nie poznaje. Dojrzałość, chyba.


Ludzie w większości są Ci sami, chociaż zdarzają się wyjątki. Kilku ubyło, kilku przybyło, jak to w życiu. I w jednej, i w drugiej grupie znajdę takich, o których zniknięciu mówię z żalem lub ze łzami w oczach i takich, którym najchętniej wydrapałabym oczy. Każdy z nas chciałby czasem cofnąć czas. Wrócić kilka miesięcy lub lat wstecz, z tym samym bagażem doświadczeń który udało się nabyć po drodze. Ale się nie da. A szkoda, bo pewnie wiele rzeczy zrobilibyśmy inaczej. Ale przyszłość to otwarta, biała kartka. Mój życiowy optymizm nie pozwala mi nie patrzeć pozytywnie. Cenne życiowe lekcje pokory i to, że pracujemy nad sobą, a przede wszystkim to, że jesteśmy mimo wszystko dobrymi ludźmi, kiedyś zaprocentuje. Ja w to wierzę. Dlatego chociaż jestem mało wylewna, to w stosunku do naprawdę nielicznych, jestem osobą oddaną w stu procentach i nawet jeśli tego jeszcze nie wiedzą, to zrobię dla nich wszystko. Kiedy tylko będzie taka potrzeba. Albo i bez niej. Albo robię to cały czas, a nawet o tym nie wiedzą.


Wracając do motocykli. Szukałam rehabilitanta, który oprócz tego że będzie dobry w swoim fachu, po prostu mnie zrozumie. Nie będzie się pukał w głowę, gdy usłyszy, że chce jak najszybciej wsiąść na „ścigacz”. I znalazłam. Pan Witek Rodziewicz rehabilitował przez lata żużlowców Sparty Wrocław. I powiedział mi kilka mądrych rzeczy. Przede wszystkim to, że ludzie mający tylko zainteresowania, nie zrozumieją ludzi z pasją. Bo pasja to więcej niż puste słowo. Pasja to w dużej mierze sens życia. Coś, bez czego nie wyobrażamy sobie egzystencji. Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśli, że mogłabym nie jeździć, bo narażam się na ten sam ból który przeżywam dziś, po raz kolejny. Albo i śmierć. Że teraz nie chodzę chwilę, a przecież mogę w ogóle nie chodzić. Nie myślimy o tym i dobrze, ale z tyłu głowy zapewne każdy ma tego świadomość. Można się zabić idąc ulicą, ale zdecydowanie łatwiej jest to zrobić na motocyklu. A mimo to od początku, od pierwszej chwili po wypadku, nadal żyje tym czym żyłam. Załamanie i brak motywacji do ćwiczeń mi nie grozi. Bo wiem do czego dążę i że ten ból, który zadaje nam pasja, mnie nie łamie. On mnie motywuje.

Nieraz tak samo jest w życiu. Każda porażka powinna nas zahartować. Dać nam w kość, a później nauczyć. Zbić po czterech literach, a później zmotywować. W ciągu ostatnich kilku miesięcy los skopał mi tyłek wiele razy, ale za to dał mi dużo więcej niż straciłam. A teraz będzie już tylko lepiej. Czego sobie i wam życzę :)

PS. Zdjęcia z maja 2016… Mam nadzieję, że fotki z wypadów ZX10R pojawią się już wkrótce :)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s