Z życia motocyklistki (1)

Ilość zabawnych sytuacji, które spotykają mnie niemal codziennie, skłoniła mnie do rozpoczęcia cyklu, który pewnie szybko się nie zakończy, bo świat jest pełen niespodzianek ;) „Z życia motocyklistki” – dlaczego taki tytuł? A to dlatego, że są pewne zachowania czy zdarzenia, które przytrafiają się tylko kobietom dosiadającym motocykli (bez obrazy Panowie, zaraz przekonacie się co mam na myśli).

Kupuję motocykl
Dzwonię w sprawie ogłoszenia sportowego motocykla 600ccm lub 1000ccm. Wyjaśniam, w jakim celu telefonuję. W słuchawce konsternacja, a po niej pytanie. – Ale to dla Pani? Raczej tak, chyba po to straciłam swój czas i energię, żeby zapytać się o stan techniczny, kupić i jeździć, a nie postawić w salonie jako ekspozycję. Po kilku minutach rozmowy rozmówca nie wytrzymuje. – Bo wie Pani, bo, bo… bo ja jestem w szoku, że Pani wie tyle o motocyklach – wydusza z siebie pod wpływem stresu. Podejrzewam, że w jego głowie utworzył się właśnie obraz babochłopa z krótkimi włosami, szerokimi spodniami i tatuażem na rękach.

Sprzedaję motocykl
Odbieram telefon w sprawie ogłoszenia ZX10R, którego wystawiłam na chwilę w listopadzie. Pada pytanie, czy to poprawny numer. Odpowiadam, że tak. Minuta rozmowy i dochodzimy do sedna. – A to motocykl Pani męża czy chłopaka? Ze stoickim spokojem odpowiadam. – Wie Pan, chłopaka aktualnie nie mam, męża tym bardziej, wychodzi więc na to, że jednak mój. Chwila ciszy w słuchawce. – Rozumiem.. Bo wie Pani, bo zazwyczaj to tak jest, że niby ma kobieta, tak żeby ściemnić, że nie katowany, a faktycznie to facet jeździł i upalał. No jasne…

Kawasaki ZX10R Ninja

Tankuję motocykl
W tej kategorii mogłabym umieścić dziesiątki sytuacji, mniej lub bardziej zabawnych. Spodobał mi się dialog, który niedawno miał miejsce na jednej z wrocławskich stacji Shell. Podeszłam do kasy, która obsługiwał niezwykle miły i całkiem młody facet. – Dzień dobry, zapraszam do mnie – powiedział z uśmiechem. To już zapowiadało bajerę, choć przyznam szczerze, że z czystego lenistwa na stacjach benzynowych nie zdejmuję kasku. Po chwili wyciągam kartę, żeby zapłacić. Była zielona. Uroczy Pan wychylił się w stronę dystrybutorów, żeby obejrzeć motocykl. – Karta zielona, motocykl zielony, o, nawet paznokcie zielone. Widzę, że wszystko ma Pani idealne dobrane pod kolor – rzucił uroczo. Powiedzmy, że barwa karty nie była moim wyborem, ścigacz zielony jest też z przypadku, ale niech będzie :)

Jeżdżę po mieście
Mamy marzec, więc wciąż po mieście nie jeździ jeszcze tyle motocykli, ile by mogło. Niektórzy kończą zimowe naprawy, inni dopiero szukają sprzętu na nowy sezon. W związku z tym jednoślad to jeszcze lekka egzotyka na drodze. A już tym bardziej jaskrawo zielony. A jeśli jeszcze spod kasku frywolnie wydostają się kobiece włosy… Zaczyna się robić niebezpiecznie. W poniedziałek, wyjeżdżając spod uczelni, najpierw musiałam uciekać ponieważ na drogę wbiegli (dosłownie) dwaj Panowie, którzy machali mi i usiłowali zatrzymać z uśmiechem na twarzy. Cudem uniknęłam porwania. Kilka ulic dalej zatrzymałam się na światłach i zobaczyłam dziewczynę, która stała na przystanku ze swoim chłopakiem i prawie urwała mu rękaw od kurtki, szarpiąc go, wskazując na mnie palcami i prawie płacząc. Podejrzewam, że jazda motocyklem to jakiejś jej niespełnione marzenie, bo „euforyczna histeria” była ogromna ;) Nic straconego, polecam zasuwać na prawko!

Kobieta na motocyklu

Przyjmuję w domu fachowców
Pewnego pięknego poranka, do domu, a właściwie do garażu, weszło dwóch Panów hydraulików, którzy mieli coś zrobić z wodomierzem. Obok tego zmyślnego urządzenia stał oczywiście motocykl, a za nim drugi. Jeden z Panów spojrzał na zielonego szatana, po czym skierował wzrok na moją mamę i pełnym zrozumienia głosem powiedział. – Widzę, że bardzo drogą pasję ma Pani syn. Mama z uśmiechem odpowiedziała, że to jednak córka i wskazała na mnie. Hydraulik dobre dziesięć sekund skanował mnie z góry na dół, aż w końcu wydusił z siebie. – Pani na takim motorze? Przecież Pani taka drobniutka jest. Aż się wzruszyłam… ;)

To tyle w ramach wstępu, kolejne historyjki wkrótce. Na pewno powstanie też cykl o motocyklistach w ogóle, bo są sytuacje, w których płeć „ścigaczowca” nie ma znaczenia, a też bywa bardzo wesoło :) Przy okazji dziękuję wiernym czytelnikom bloga, a także witam nowych, bo ostatnio dosyć niespodziewanie dla mnie, statystyki bardzo mocno wzrosły. Mam nadzieję, że utrzymam dobry poziom i z chęcią będziecie wpadać tutaj czy na fanpage’a :)

2 myśli w temacie “Z życia motocyklistki (1)”

  1. Drugie zdjęcie idealne obrazuje ideę cyklu ;) A mina tej pani na przejściu wskazuje, że motocykl też jest chyba jej niespełnionym marzeniem… albo może wspominała czasy młodości, kiedy sama upalała jakąś shlkę ;)
    Z chęcią poczytam kolejne ciekawostki z życia wzięte – choć oby częściej miały swoje źródło w takich sytuacjach, jakie opisujesz w tym wpisie, bo ta z poprzedniego była nie do pozazdroszczenia.

  2. skąd ja znam takie sytuacje :P Pani? na takim motorze? (skromne 50 kg wagi i 163 cm wzrostu na Kawasaki Er6n), albo.. Pan na litrowym chopperze… uśmiech i pytanie… 300? na co ja… nie 650 :D

Dodaj odpowiedź do nicole06 Anuluj pisanie odpowiedzi