Wprawdzie polska zima od lat nie przypomina tej z obrazków wprost ze świątecznych reklam, ale i tak jest okropna. Co z tego, że nie ma śniegu, jak temperatura na zewnątrz powoduje u mnie drgawki. I to na samą myśl o wyjściu. Nawet to nie jest w stanie powstrzymać mnie od długich spacerów z psem po lesie, ale mimo wszystko nie jest fajnie. Zimno.
Motocykliści w tak zwanej zimowej przerwie starają się zająć myśli czymś innym. Niestety, pasja jest niewymienialna na inne dobra, ale mimo wszystko ból można nieco uśmierzyć. Jazda dobrym samochodem czy długie godziny w garażu przy dopieszczaniu swojej ukochanej zabawki to tylko niektóre alternatywy. Spragnieni wrażeń skaczą z dachu Stadionu Wrocław lub też uczą się ewolucji na nartach czy desce.. Przypadki są różne. Najważniejsze to przetrwać najgorsze miesiące, aż wreszcie przyjdzie wiosna. Czyli hibernacja :)
Zaczęło się mało optymistycznie, ale w gruncie rzeczy ten wpis wcale nie będzie aż tak dołujący. Po pierwsze, dzięki zimie mamy czas zatęsknić. Niby to nic dobrego, ale w zasadzie da się znaleźć plusy. Szybko można się przekonać, że bez jazdy ciężko żyć. Po drugie, mamy czas, żeby zająć się swoimi motocyklami, ba, nawet rozebrać je do gołej śrubki, bez strat psychicznych. Bo jak tu uziemić swojego rumaka, gdy za oknem +25 stopni, a wszyscy znajomi „latają”? Po trzecie, mamy więcej czasu dla przyjaciół i kolegów spoza „branży”, którym latem ciężko jest się z nami umówić. Podejmujemy dziwne aktywności tylko po to, żeby zająć czas, a często wychodzi z tego coś naprawdę konstruktywnego.
Tak więc motórzyści, do dzieła. Nie siedźcie przed ekranem komputera, przeglądając zdjęcia z minionego sezonu, tylko ruszcie cztery litery. Im więcej będziecie robić, tym szybciej minie zima zła :) Mimo wszystko warto też w tym czasie dokonać małego podsumowania kończącego się roku – wkrótce sama pokuszę się o taki wpis. Będzie dłuuugi… :)
girl addicted to adrenaline 