MotoGP od kuchni

Baaaardzo długo musieliście czekać na kolejny wpis, ale działo się tak dużo, że brakowało na niego czasu i inwencji twórczej :D Na szczęście wena powróciła i mogę wreszcie, dokładnie po miesiącu od wyjazdu do Brna, opisać swoje wrażenia z imprezy jaką jest runda MotoGP.

Zacznijmy od początku. Otrzymanie akredytacji na zawody w Czechach nie należy do najłatwiejszych, ale nie jest też nieosiągalne. Trzeba udokumentować odpowiednio swoją pracę, pokazując publikacje oraz przesyłając do Dorny statystyki odwiedzin/oglądalności swojego pracodawcy (w moim wypadku była to strona internetowa, stąd takie a nie inne wymagania). Dodam, że organizator dosyć chętnie przyznaje wejściówki Polakom, bo zainteresowanie MotoGP w naszym kraju jest dla nich zaskakująco niskie.

Valentino Rossi
Valentino Rossi

Co ciekawe, punkt odbioru akredytacji znajduje się dobre kilka kilometrów od samego toru, co jest nieco problematyczne. Na szczęście biuro prasowe jest już w odpowiednim miejscu :D Wejście na sam obiekt odbywa się poprzez pokazanie identyfikatora, natomiast do padoku można się dostać jedynie poprzez kontrolę kodu kreskowego umieszczonego na plakietce – dzieje się tak i podczas wejścia do chronionych stref, i podczas wyjścia, co skutecznie uniemożliwia jakiekolwiek matactwa ;)

Jorge Lorenzo
Jorge Lorenzo

Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie warunki pracy, jakie zostały stworzone fotografom. Każdy może poruszać się wzdłuż całego toru, zaledwie kilka metrów od nitki i z jednej, i z drugiej strony asfaltu. Ponieważ obiekt jest ogromny, między zakrętami można poruszać się nie tylko pieszo, ale także specjalnymi busami, które za darmo transportują fotoreporterów w miejsca, w które chcą się dostać. To bardzo ułatwia życie. Nikt nie ma pretensji o to, że stoisz nie tak gdzie trzeba – cały teren za bandą okalającą tor jest dostępny bez ograniczeń. To daje ogromne możliwości i pozwala ustawić się dokładnie tam gdzie chcesz.

Ilość kibiców na rundzie w Brnie potrafi wgnieść w fotel nawet największego fana sportu. Wiedziałam, że jest ich sporo, ale 220 000 osób? Po wyścigu MotoGP kończącym weekend rzeka ludzi ruszyła w stronę padoku, który został otwarty dla każdego. Wierzcie lub nie, ale przez kolejną godzinę w stronę parku zamkniętego drogą asfaltową poruszało się tysiące „ludzkich mrówek”, co skutecznie uniemożliwiało opuszczenie obiektu. Wyglądało to naprawdę nieprawdopodobnie. Cała sytuacja zdawała się nie mieć końca!

Jeśli chodzi o same zdjęcia, spodziewałam się dużo gorszych rezultatów. Tymczasem moje 70-200/2,8L całkiem nieźle dawało rade na ciasnych zakrętach, na wyścig MotoGP zostałam poratowana dodatkowo 300/2,8L znanego i lubianego Łukasza S :) Bardzo dużo ujęć zostało wykonanych metodą panoramowania, która dała niesamowite efekty.

Stefan Bradl
Stefan Bradl

Czy polecam wyjazd na MotoGP? Oczywiście! I to nie tylko w roli fotografa, bo nie każdy ma taką możliwość. Nawet wypad jako kibic ma swój niepowtarzalny klimat. Warto chociaż raz w życiu wpaść do Brna i po prostu zobaczyć to na żywo, szczególnie jeśli ktoś jest po uszy zakochany w motocyklach :)

Jeden komentarz na temat “MotoGP od kuchni”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s