Kończący się właśnie dzień przypomniał mi o tym, jak fantastycznym środkiem transportu miejskiego jest motocykl. Udało mi się wykonać 110% planu dnia, zdążyłam wszędzie, gdzie musiałam zdążyć (a sytuacja była baaardzo napięta). Nim statystyczny kierowca puszki opuści zatłoczone skrzyżowanie, ja jestem już trzy ulice dalej. Korzyść.
Mniej korzystne jest moje aktualne spalanie, bo pośpiech nie służy ekonomicznej jeździe. Odbija się to mocno na portfelu, ale co zrobić. Taka pasja :) Ostatnio tych wydatków było sporo – we wtorek zrobiłam przegląd, a w środę ubezpieczyłam swój pojazd na kolejny rok. Dla ciekawskich, tudzież lubiących i potrafiących liczyć – najkorzystniejsza była oferta PZU. Zapłaciłam wprawdzie 221zł, ale za „pakiecik” OC + NWW + ochrona zniżek. Biorąc pod uwagę moją zwyżkę za wiek, sympatycznie nazywaną „dodatkiem młodocianego kierowcy”, wygląda to całkiem przyzwoicie. Allianz i Hestia wychodziły nieco drożej, a pozostali ubezpieczyciele… Lepiej nie wspominać. Chyba nie chcą mieć nic wspólnego z motocyklami, bo za taką cenę raczej nikt, nawet największy szaleniec, nie porwie się na ich „ofertę” ;)
Prognoza pogody na weekend nie zachęca do snucia motocyklowych planów, więc tego nie robię. Raczej nastawiam się na dalszą część remontu w domu oraz oglądanie MotoGP. Tym razem przed nami rywalizacja na legendarnym torze Le Mans. Niezmiennie trzymam kciuki za Marca Marqueza, ale mam też kilku innych pupili, którym kibicuje. W tym gronie są Aleix Espargaro i Pol Espargaro z MotoGP, Maverick Vinales i Luis Salom z Moto2 oraz Jack Miller, Romano Fenati i Francesco Bagnaia z Moto3. Mam więc kogo wspierać duchowo ;)
A w przyszłym tygodniu… Tor! Na pewno! Ma być dużo cieplej i słoneczniej. Plan zakłada wypad na Rakietową w poniedziałek, ale to nic pewnego, bo może padać. Jeśli nie, to z pewnością wybiorę jakiś inny dzień. Trzeba trenować, nie ma lipy :)
girl addicted to adrenaline 
