Samo życie. Jestem prawdziwą, do bólu schematyczną kobietą. Kocham zakupy, ciuchy, gadżety. Problem polega jednak na tym, że aktualnie nie poluje na rzeczy dla siebie, a dla ścigacza. W piątek udało mi się umówić na wizytę i odwiedzić mojego hero, Igłę (polecam, najlepszy mechanik wszech czasów). Motocykl dostał nowy filtr powietrza. Wreszcie, bo stary był już mocno zużyty i brudny. Czyli oddychamy głęboko. Sama bym owej wymiany nie zrobiła, bo pojawił się problem z odkręceniem amortyzatora skrętu. Poza tym Wojtek uspokoił też swoje sumienie, ale o tym później.
Plan zakłada jeszcze dwie drobne modyfikacje. Pierwsza, to sportowe klamki. Dzięki pomocy kolegi Grześka, wyszukałam je na ebay.com. Wkrótce zamawiamy, zbiorowo. Będzie znacznie taniej, niż wypadku zakupu w Polsce, a produkt ten sam. Z drugą sprawą nie jest tak łatwo, a raczej tak mało kosztownie. Chodzi o crash pady. Dogadałam już wszystkie szczegóły z firmą Renner i prawdopodobnie to ich produkt będzie chronił moje plastiki. Opinie mają bardzo dobre, do tego przyzwoita cena. Bez sensu szarpać się na Puig. Na razie sprawa stoi w miejscu, bo funduszy brak. Ale w końcu ruszy :-)

Co jeszcze? Igła wyleczył mnie ze schizy pod tytułem „coś stuka”. Posłuchał, przejechał się, wszystko działa idealnie. Dzięki temu nie martwię się stanem sprzętu, tylko czerpię radość z jazdy. A ta jest nie do opisania. Ten motocykl jest niesamowity. Zaczynamy się coraz lepiej rozumieć i naprawdę wygląda to dobrze. Oprócz tego przeszukuję internet w poszukiwaniu CBR F4i Sport dla Mateusza oraz dokształcam się z nowych przepisów egzaminacyjnych na kategorię A. Moja prywatna „szkoła jazdy” działa prężnie ;-) Im więcej czytam, tym bardziej się cieszę, że egzamin na motocykl mam dawno za sobą :-)