Słyszysz grudzień, myślisz zimno i śnieg. Taki mamy klimat. Mamy, albo mieliśmy – w zależności od tego, czyjej teorii się trzymamy. Tak czy inaczej ostatni miesiąc roku raczej nikomu nie kojarzy się z temperaturą na tyle wysoką, by zapewnić komfortową jazdę na motocyklu. A jednak!
Gdy w sobotę kupowałam Yamahę R6 nie spodziewałam się, że będzie mi dane zrobić na niej w tym sezonie jeszcze tyle kilometrów. Wprawdzie rano warunki były niespecjalnie, a sportowy motocykl na sportowych oponach (na dodatek ciut zużytych) nie jest stworzony do jazdy po wodzie z błotem.. ale udało się przetrwać, za to po południu warunki były już zaskakująco dobre, jak na grudzień. Aż chciało się pokonywać kolejne kilometry. To jak sen..
Podobne wrażenie mam za każdym razem, gdy otwieram garaż. Motocykl, który udało mi się kupić, to z pewnością spełnienie moich marzeń. Ładny, szybki.. czego chcieć więcej? ;) Dziś tak naprawdę dopiero zaczęłyśmy się ze sobą zapoznawać, a i tak muszę przyznać, że czułam się na niej jak ryba w wodzie. I w miejskiej dżungli, w korku, i na autostradzie. Wygląda na to, że to maszyna zaprojektowana specjalnie dla mnie. Po prostu szyta na miarę.
Dziś odwiedziłam swoją babcię w szpitalu.. na dwóch kółkach. Prawda, że jest piękna? :)
W związku z bardzo optymistycznymi prognozami, nadal nie planuję kończyć sezonu. Muszę jedynie naciągnąć łańcuch, bo poprzedni właściciel po wymianie napędu na nowy nie zrobił tego ani razu i jest trochę za luźny. Dało się to dziś odczuć. Póki co czekam na podnośnik, który zamówił mój kumpel z garażu, Kuczer, do swojej SV650S. Pożyczę, a co mi tam. W końcu ja jej zapewniam dach nad głową :)
Pierwsze wnioski z jazdy R6? Po pierwsze, ten motocykl nie lubi jeździć wolniej jak 100km/h. Po drugie, nie znosi niskich obrotów, jak każdy porządny sport. A gdy kręci się ją wysoko, wydaje z siebie piękny dźwięk, który słyszy absolutnie cała ulica. Dzięki temu jest większa szansa, że ktoś zwróci na mnie uwagę i mimo wszystko nie będzie wykonywał dziwnych manewrów, bo „wydaje mu się”, że nic drugim pasem nie jedzie. W grudniowych warunkach trudno oczekiwać jakiejś niebywałej przyczepności, nie czarujmy się – tylne koło lata jak Żyd po pustym sklepie, gdy tylko mocniej odkręci się gaz, ale cóż.. takie uroki zimowego motorowania :)
Korzystając z okazji chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy pomogli mi zdobyć wymarzony motocykl – mojej ukochanej mamie oraz całej grupie wsparcia w postaci Bartka, Mateusza, Łukasza, Igły i wszystkich kupujących na internetowej „wyprzedaży garażowej”. Z takim wsparciem można przenosić góry :)