Moje pierwsze dwa kółka

Dobra, tytuł to była podpucha. Chodziło o rower. Mówiłam rodzicom,  że chcę BMX-a, ale oni wiedzieli co robią. Z pozdzieranymi kolanami wracałabym dzień w dzień, a sprzęt szybko uległby destrukcji. No i dostałam górala..

Jeśli chodzi o motocykle, od dziecka byłam ślepo zapatrzona w crossy. Dlatego też pierwszą wybłaganą przeze mnie maszyną była Yamaha DT50R. Ten szatan bezdroży i pogromca hopek więcej stał jak jeździł, bo wiecznie był w naprawie. Efekt „dobrego zakupu” i niezwykłej okazji. Niebieska strzała nie była największym ulepem jakiego widziały moje oczy, za to z pewnością może dzierżyć miano jednej z najbardziej zajechanych DT na tej planecie. A na pewno w tym kraju. Kto nią wcześniej jeździł i co robił, aż boje się myśleć. Byłam dzieckiem, kiedy kupowaliśmy ten motocykl i swoim chłodnym, specjalistycznym oczkiem, jego stan oceniał ojciec. Od tego czasu nie pozwalam mu nawet dolać płynu do spryskiwaczy do mojego samochodu..

Yamaha DT50R

Zawieszenie.. a, zawieszenie. To coś, co dobijało z każdej strony. No tak, to było zawieszenie. Było. W efekcie czego maszyna (jak to dumnie brzmi..) obalała się na zakrętach szybciej jak wieże World Trade Center po ataku z 11 września. Opony? Jedna szosowa, druga offroadowa. Trochę dojechane, ale biorąc pod uwagę ogólny stan motocykla daje im prawie dobry plus. Układ napędowy? Łańcuch leżał sobie rozkosznie, a jego ostatnie naciągnięcie miało miejsce chyba w okolicach 2000 roku (Yamaha była z 1999..). Do tego zęby w zębatce były ostre niczym zęby rekina. Idealnie. Motorowerek czasem odpalał, a czasem nie. Częściej nie odpalał – chyba, że ktoś mu pomógł. Na pych można było go jeszcze zmusić do rozruchu. O niedziałających kierunkach, problemach z elektryką i ogólnej rdzy nie wspominając.

Yamaha DT50R

Generalnie maszyna była poczciwa i niezwykle pocieszna, Wystawiłam ją z prędkością światła na allegro za grosze, byleby ktoś zdecydował się ja ode mnie zabrać. Skrupulatnie wypisałam wszystko, co jest do zrobienia – aukcja była niemal długości „Pana Tadeusza”. Tymczasem okazało się, że im bardziej rzetelny opis i niska cena, tym większe zainteresowanie. Rozdzwoniły się telefony. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak takie padło może być tak rozchwytywane. Wreszcie jeden z potencjalnym kupców oświadczył mi, że już po motorower jedzie. Z Lublina. Gdy dojechał podważył kilka moich sugestii, np. co do rozwalonego zawieszenia uznając, że wystarczy wymienić olej w lagach (he, he..). Podobnie silnik – według owego miłego chłopaka wymagał jedynie drobnej kosmetyki. Powiedziałam prawdę, stałam przy swoim twardo, a on i tak kupił. Dzień później rozbierał już serducho DT50R na czynniki pierwsze. Ach, Ci panowie, nic a nic nie wierzą kobietom..

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s